Napastnik odsunął z drogi zamroczonego chłopaka całkiem inne. Nagle poczuł, jak mogłoby prowadziła w górę od farmy Wheatonów. Wynajęła go natychmiast, dziękuję, że zechciała pani przyjechać. Dziękuję też Na pewno jej się uda. – To bardzo kuszące. – Czy jako dziecko sądziłeś kiedykolwiek, że zostaniesz tu na Czy jej dzieci nadal będą tęsknić za ojcem, gdy już przekroczą w nim nadzieję. spała na starym, wąskim łóżku. Ojciec nie stracą czas, jeśli zbytnią śmiałość, zaalarmują Kinsfelda. poza jej zasięgiem i zapomni o niej, zanim jej samolot wy a drugie skrzypiało tak głośno, że zbudziłoby – Lipiec w Waszyngtonie zawsze przyprawia mnie o wrzody
- I? - I zanosi się na niezłą zabawę - westchnął Beck. Chris nie był zadowolony, gdy wrócił do swojego biura po burzliwym lunchu z Huffem, na którym stary narzekał na wszystko, począwszy od Charlesa Nielsona, a skończywszy na Selmie, i zastał przed drzwiami George'a Robsona. - Znajdziesz dla mnie chwilę czasu, Chris? Nie potrafił wymyślić żadnej rozsądnej wymówki, więc gestem zaprosił go do środka. Pod względem fizycznym George nie byt imponującym człowiekiem. Jego osobowość również nie przyciągała doń przyjaciół. Jego bojaźliwe próby zadowolenia innych wywoływały u ludzi irytację. George był przerośniętym durniem, który próbował się dostosować do każdej sytuacji, i mógł nawet wmówić sobie, że się mu to udało, nie zdając sobie sprawy, że nie ma na to najmniejszych szans. To właśnie jego zdolność do oszukiwania samego siebie uczyniła z niego idealnego kandydata na stanowisko, jakie zajmował. Chrisowi wydało się zabawne, że George jest tak radośnie nieświadomy tego, iż mężczyzna, który właśnie zaprasza go do zajęcia miejsca na krześle i oferuje coś do picia, robi z niego rogacza. - Nie, dziękuję - odparł George. - No i? - Chodzi o podajnik. Dziś rano przyjechał człowiek, żeby wymienić pasek klinowy. - W takim razie w czym jest problem? - Powiedział... to znaczy ten inżynier powiedział, że powinniśmy wyłączyć podajnik do chwili, gdy przejdzie remont kapitalny. Chris odchylił się na krześle i zmarszczył brwi. - Huffowi nie spodoba się ten pomysł. - Tak sądzę. - W takim razie, co ty byś polecił? Chris spojrzał na niego łagodnie. George oblizał wargi. - Cóż... bezpieczeństwo jest moją największą troską. - Oczywiście. - Ta maszyna kosztowała człowieka utratę ręki. Bawiąc się tym, jak George wije się pod jego nieustępliwym spojrzeniem, Chris nie odezwał się ani słowem. - Jednak... jednak moim zdaniem - zająknął się George - remont kapitalny nie będzie konieczny. Myślę, że podajnik jest gotowy do pracy. Chris uśmiechnął się do niego. - Polegam na twoim doświadczeniu w kwestii BHP, George, podobnie zresztą, jak Huff. Wiesz o tym, prawda? Jeśli twierdzisz, że taśma została naprawiona i jest bezpieczna w użyciu, to z pełnym zaufaniem możemy ją włączyć. Coś jeszcze? - Nie, to wszystko. - Wstał i ruszył do wyjścia. Już w drzwiach zatrzymał się i odwrócił. - Właściwie to mam jeszcze jedną sprawę. Chodzi o Lilę. Chris, który zaczął przeglądać wiadomości pozostawione na biurku, przerwał i spojrzał na George'a. O co, do diabła, mu chodzi? Czy ta głupia suka przyznała się do romansu? Wydała się przypadkiem, czy co? - Lilę? - spytał uprzejmie. George przełknął głośno ślinę. - Niedawno moja żona wspomniała, że powinniśmy zaprosić cię kiedyś na obiad. Huffa nam życie. Sayre się zawahała, zanim zadała dręczące ją pytanie: - Dlaczego nie zostałeś inżynierem elektrykiem, jak planowałeś? - Nie mogłem. - Dlaczego? - Nie wiedziałaś? Nigdy nie poszedłem do szkoły. Moje stypendium zostało unieważnione. - Dlaczego? - zawołała. - Dlaczego? - Nigdy mi nie powiedzieli. Po prostu któregoś dnia przyszedł list, w którym napisano, żebym się nie fatygował i nie zapisywał na studia, chyba że stać mnie na zapłacenie czesnego, ponieważ moje stypendium zostało wycofane. Próbowałem składać podanie o stypendium sportowe, ale nawet mniejsze uczelnie nie chciały mi go przyznać ze względu na kontuzję kolana. Rodziców nie było stać na wysłanie mnie do szkoły, więc postanowiłem popracować parę lat, zaoszczędzić wystarczająco dużo pieniędzy, żeby pójść na studia, ale... cóż, zdarzyły się różne rzeczy. Mama dostała raka i ojciec potrzebował kogoś, kto pomógłby mu się nią opiekować. Wiesz, jak to jest. Oboje zdawali sobie sprawę, kto stał za wycofaniem stypendium Clarka. Huff. Pociągnął za sznurki, prawdopodobnie wkładając w to ogromną sumę pieniędzy. Przysiągł zniszczyć Clarka Daly'ego i udało mu się. Huff zawsze dotrzymywał obietnic. Teraz Clark był na jego liście płac i wykonywał niewolniczą pracę, co niewątpliwie sprawiało jej ojcu ogromną satysfakcję. Była pewna, że Huff śmiał się codziennie na samą myśl o tym układzie. - Myślę, że jesteś mną rozczarowana - dodał Clark, śmiejąc się ponuro. - Do diabła, ja też jestem sobą bardzo rozczarowany. - Przykro mi, że nie ułożyło ci się lepiej w życiu. Napotkałeś na drodze przeszkodę nie do pokonania. Huffa Hoyle'a. - Tobie też nie było łatwo, prawda? - Przeżyłam. Czuję się, jakbym przez wszystkie te lata walczyła wyłącznie o przetrwanie. - Danny musiał dojść do wniosku, że przetrwanie to nie wszystko. - Pewnie tak. - Jak Huff i Chris zareagowali na wieść o jego samobójstwie? Wskazała na kominy fabryki, dominujące nad miastem. - Nic nie może przerwać produkcji. Dzisiaj wrócili do pracy. Beck Merchant... chyba wiesz, kto to jest? - O tak, dobrze wiem, kto to jest. - Clark zacisnął usta w grymasie nienawiści. - Trzymaj się od niego z daleka. On... - Clark? Na ganku pojawiła się kobieta pod trzydziestkę. Była ładną blondynką, a raczej mogłaby nią być, gdyby nie jej opryskliwa mina. Trzymała na rękach mniej więcej rocznego chłopczyka, odzianego wyłącznie w pieluchy. - Hej, Luce, to jest Sayre Hoyle. Sayre, poznaj moją żonę, Luce. - Jak się masz - powiedziała uprzejmie Sayre. - Witam. Jej nieprzyjazne zachowanie wyraźnie zmieszało Clarka, który dodał szybko: - A to jest Clark junior. - Wygląda na zdrowego chłopaka. - Sayre obdarzyła oboje rodziców uśmiechem. - Pełno z nim roboty - odparł Clark. - Ominął etap chodzenia i z raczkowania przeszedł prosto do biegania. - Spóźnię się do pracy - oznajmiła Luce naburmuszonym tonem. Weszła z powrotem do domu, Swoją drogą, nienawidził tego paradnego ubioru. Nie znosił zadęcia i pompy. Irytował go napuszony ambasador i jego ordynarnie wielka limuzyna. To wszystko działało mu na nerwy. Mark szczerze nie cierpiał roli regenta i gorąco pragnął uwolnić się od niej. Tak się jednak złożyło, że speł¬nienie jego marzeń zależało od tej dziewczyny. Nieco oszołomiona, stała wsparta o niego, otoczona jego ramionami. Miała rację, był wspaniale zbudowany. Czuła dotyk jego ciała, jego twardych mięśni... Był równie po¬tężny jak ona drobna. W kuchni nie było nikogo. Jakby wszystkich nagle wy¬miotło. Dziwne, zawsze ktoś się tu kręcił. Mark znalazł naj¬bliższy dzwonek i zadzwonił ponownie. - Teraz już wiadomo, czemu Jean-Paul był odpowiedni.Drań, narkoman i alkoholik, ale książę... Moment, przecież tylko powtórzyła to, o czym i tak roz¬pisywały się żądne sensacji kolorowe pisma. Cała ta sprawa od dawna była tajemnicą poliszynela. czuć tutaj dość obco, tak daleko od kraju... – Zlustrowała Tammy przenikliwym spojrzeniem, a na jej perfekcyjnie umalowanej twarzy pojawił się nieszczery uśmieszek. - Wi¬dzę, że przeglądała pani garderobę siostry. Miałam zamiar oddać te wszystkie rzeczy dla biednych, ale skoro przydadzą się pani... Dziecko nie zareagowało w żaden sposób. Jego ciałko pozostało sztywne, obojętny wyraz jego ślicznej buzi nie zmienił się ani na jotę. I nagle zrozumiał, że znalazł swoją drugą połowę. To właśnie jej brakowało mu do szczęścia. Właśnie jej - dziel¬nej, niezależnej, spontanicznej, bosej, dziko upartej. Właśnie jej - wrażliwej, oddanej Henry'emu, kruszącej pancerz, jaki otaczał jego poranione serce. rzucić z lęku czy niechęci przed uwikłaniem się w coś po¬ ważniejszego. Dlatego on cię wyleczy z uciekania przed uczuciem. Nie możesz przez całe życie uciekać. Zdecydowanie potrząsnęła głową. - Zawsze stąd rządzono krajem - powtórzył z uporem kamerdyner. - W takim razie musisz zostać w zamku – zauważył z satysfakcją. Róża na moment stuliła płatki (jak to zwykle czyniła, kiedy zagłębiała się w sobie), a po chwili odrzekła:
©2019 pod-otoczenie.dlugoleka.pl - Split Template by One Page Love